środa, 26 marca 2014

Kung Fu Panda





Jeśli ktoś myślał, że żartuję pisząc o swoim uwielbieniu dla bajek, to był w błędzie. Kocham bajki, baśnie, kreskówki, wszystkie historie, które zdarzyły się "dawno,dawno temu" i "za siedmioma górami". Żeby się całkiem pogrążyć przyznam, że uwielbiam Kornela Makuszyńskiego, który wierzył, że nie ma ludzi złych, a jedynie nieszczęśliwi. I że przez najgrubszą skorupę można dotrzeć do czyjejś dobroci i wrażliwości. Życie pokazuje, że bywa z tym różnie, ale nie tracę nadziei.

Wracam do bajek. Mają niesamowitą moc dodawania otuchy i poprawiania nastroju, czego nie zawsze potrafi dokonać gorąca czekolada i moja własna szarlotka. Tylko w baśniach dobro zawsze zwycięża, a najwieksza (pozornie!) łamaga ratuje świat i piekną księżniczkę na dodatek, korzystając z nieprzebranych zasobów męstwa i ...poczucia humoru. Jednym z moich ulubionych, (jeśli nie ulubionym) bohaterem jest panda Po z absolutnie kultowego filmu "Kung Fu Panda". Film obejrzeć należy koniecznie, i to z jakieś 459 razy, bo dopiero ta ilość powtórzeń pozwala zauważać i smakować wszystkie jego zalety. A są to, w kolejności bezładnej:
1. Genialna animacja, ale to akurat nikogo chyba nie dziwi, ponieważ Dream Works z tego słynie. Na kolana rzuca każdy dopieszczony szczegół obrazu, mimika postaci, płynne ruchy, szczególnie powalające w zwolnionym tempie... Kto raz widział żółte oczy Tai Lunga gasnące pod tłustym zadkiem Po, do upadłego będzię naciskał guzik z napisem "repeat".


2. Dialogi, tu w tłumaczeniu Bartosza Wierzbiety, co znaczy jedno: są genialne! Oczywiście znam je prawie na pamięć i zawsze wprawiają mnie w dobry humor. Poza tym maja zastosowanie w codziennym życiu, jako gotowce na każdą okazję. Rzucam w przestrzeń "No co, jak sie denerwuję to jem, ok?" albo "Nie jestem tłustym i słabym pandą, jestem tłustym i bardzo silnym pandą" czy " Kolego!" wypowiedziane oczywiście z właściwym, długo ćwiczonym akcentem, i wszystko jasne. Jeśli odbiorca nie ma pojęcia o co chodzi, to jego problem.
3. Dubbing, dość ściśle związany z dialogami (cóż za błyskotliwa myśl!). Oryginalny od polskiego różni się tym, że brylują w nim gwiazdy i pewnie biorą za to grube pieniądze. Jack Black, Dustin Hoffmann czy Angelina Jolie na pewno nie gadają do sitka za jakieś grosze. Podejrzewam, że polska obsada nawet nie marzy o takiej kasie,reklamie i sławie,  mogą się jednak pocieszyć: są genialni!!! Słynny osioł ze Shreka w mistrzowskim wykonaniu Jerzego Sthura, to przyklad ciągle wywlekany, jakby nie było innych. tymczasem Pan Jerzy doczekał sie wielu wspaniałych następców, chociażby w osobie swojego syna Maciej, Marcina Hycnara, Pawła Ciołkosza i innych. "Słuchanie" polskiego dubbingu jest rozrywką samą w sobie, brak obrazu psuje ją tylko trochę.
4. I wreszcie sama historia opowiedziana lekko, płynnie, bez najmniejszej dłużyzny. Panda, adoptowany przez gąsiora, nie pragnie jak jego przybrany ojciec, serwować do końca życia zupy z kluskami. Zapatrzony w fantastyczną piątkę - swoich idoli - pragnie byc wojownikiem kung fu. W snach pokonuje "sto tysiecy demonów z góry stu tysiecy demonów" i " nie żąda zapłaty za swą odwagę, ani za swą przystojność". Na jawie jest, delikatnie rzecz ujmując, średnio sprawny. Przypadek czy zrządzenie losu sprawia, że trafia pod opiekę mistrza Shi Fu i trenuje, by stać się Smoczym Wojownikiem. Jest śmieszny, żałosny, wzruszający, uparty i niezłomny. Walczy o swoje marzenia, przyjaźń i szacunek. Zdobywa je w momencie, w którym zaczyna rozumieć, że "tajnym składnikiem zupy z tajnym składnikiem jest jego...brak". Czyli, że tak naprawdę wystarczysz ty sam...




To morał, który wyjatkowo mocno zapadł mi w serce. Wracam do niego za każdym razem kiedy czuję się słaba i bezradna. Uśmiechnięty Po wpatrujący się w Smoczy Zwój to lekarstwo na wszystko. Sprawdźcie.






3 komentarze:

  1. Akurat tu mnie zaskoczyłaś.Filmu nie oglądałam ale po Twojej rekomendacji zabaczę go jeszczeb dziś. Dziewczyno, gdzieś Ty się tyle czasu ukrywała ze swoim talentem(!). Już jestem uzależniona i każdy dzień zaglądam,czy coś nowego pojawiło się na Twoim blogu.
    Muszę przyznać, że dzięki Tobie zupełnie inaczej patrzę teraz na prasowanie, wręcz je celebruję.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana moja! Lejesz miód na moje serce! A co do filmu: naprawdę wart obejrzenia. kochamy go rodzinnie. daj znac jak Ci sie podobał. Miłego ogldania, pardon, prasowania :) Pzdrawiam

      Usuń
  2. Tato ja nie śnię o kluskach! Ja śnię o Kung Fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu uuuuuuuuuuuuuuuuuuu uuuuuuuuuuuuuuuu uuuuuuuuu uuuuuu uu uu u




    Oj Po!

    OdpowiedzUsuń